MARSYLIA: ZNOWU W DRODZE Frank Martin na emeryturze? Dla jego fanów to nie do pomyślenia. Tak samo zresztą jak dla tych, którzy wciągają go w swoją grę bez względu na to, czy mu się to podoba, czy nie. I tak oto Frank znów znajduje się w samym środku akcji, a specjalna bransoletka na jego nadgarstku wybuchnie, jeśli oddali się od swojego ślicznego samochodu na odległość więszką niż 20 metrów. Wystarczający argument, by zgodzić się dostarczyć tajemniczą przesyłkę do Odessy, a potem znaleźć się we własnym samochodzie u boku tajemniczej kobiety: młodej i lekkodusznej Valentiny. "Ogromnym krokiem naprzód w trzeciej części przygód naszego bohatera jest wielkie niebezpieczeństwo, jakie nad nim zawisło,? opowiada reżyser Olivier Megaton. ?Pierwszy raz w swej karierze staje twarzą w twarz z tak przeraźliwym przeciwnikiem. I również po raz pierwszy się zakochuje, przez co wpada w jeszcze większe tarapaty. Kiedy nie był z nikim związany, był zwykłą maszyną do wykonywania zadań. Kiedy kocha, staje się wrażliwy. Pozwala sobie na wyrażanie emocji i, co więcej, nie potrafi zostawić Valentiny, by w ten sposób ratować swoją skórę. Ryzyko jest większe, dzięki czemu poznajemy naszego bohatera w nowym świetle i wraz z nim zostajemy zamknięci w samym środku akcji tego wspaniałego filmu." MONACHIUM: STATHAM GOTOWY DO GRY Prace nad sekwencjami walk koordynował Corey Yuen, pracujący niegdyś z Jetem Li i Jackie Chanem, który po przeprowadzce na Zachód brał udział w takich produkcjach jak Zabójcza Broń 4, X-Men, Transporter 1 & 2 oraz Pocałunek Smoka. Jak przyznał Olivier Megatron najważniejsze było ?aby sceny walk nie przypominały żadnego z piętnastu filmów, mieliśmy za wzorzec. Zawsze staram się zaczynać od początku, od A do Z wymyślać sceny, które zamierzam nakręcić. Naszym celem było rozwinąć to, co powstało do tej pory.? Olivier Megaton dostrzegł także szansę na pokazanie niezwykłej muskulatury Jasona Stathama, który długo przed zdjęciami do filmu przebywał na specjalnej diecie. ?Przez ostatni rok ciężko pracował nad swoją sylwetką. Utratę kilogramów widać na jego twarzy, to podkreśla też jego charyzmę. Staraliśmy się wydobyć z jego sylwetki to, co najlepsze. Scena z rozbieraniem była po to, by Valentina mogła we Franku dostrzec nie tylko zabijakę. Przecież to nie tylko wojownik, on ma ciało, o którym marzą kobiety, takie też jej się ukazało. I takie też ma się ukazać żeńskiej części widowni oczywiście.? Kolejną sceną, która z pewnością zachwyci publiczność jest finałowa walka pomiędzy Frankiem a Johnsonem, końcowa eksplozja wieńcząca partię szachów, którą obaj rozgrywają przez cały film. ?Chciałem, by w tej walce Frank spotkał równego sobie," mówi Robert Knepper, ?żeby to była walka dwóch gladiatorów. Jako że pracował nad tym Corey Yuen wiedziałem, że będzie to coś więcej niż brutalna walka, że będzie to również starcie z filozofią Wschodu. Właściwie byłem w stanie zagrać każdą część tej walki, ale był jeden ruch, kiedy poprosiłem Corey?a o zastępstwo kaskadera. To były wyczerpujące dwa dni kręcenia, w czasie których odkrywałem w sobie ukryte rezerwy energi, dzięki którym mogłem zagrać to wszystko. Mogłem się poczuć jak na prawdziwych igrzyskach." BUDAPESZT: NA PEŁNYM GAZIE Po sukcesie dwóch pierwszych części Transportera ? ponad 1,5 miliona widzów we Francji i 50 milionów na świecie - trzecia część musiała podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej jeśli chodzi o sceny walk. ?W Transporterze 1 i 2 sceny akcji trwały po 30-40 sekund. Potem takie filmy jak trylogia Bourne?a czy Domino Tonyego Scotta poszły jeszcze dalej. Dlatego nawet z mniejszym budżetem musieliśmy podążać wyznaczoną drogą i zrobić jeszcze więcej. Nie mieliśmy 75 milionów euro, ale za to mieliśmy mnóstwo pomysłów!" (Olivier Megaton) Zdjęcia do filmu trwały od 18 lutego do 9 lipca 2008 roku, były pełne kaskaderskich popisów, samochodowych pościgów i scen walki, nie dając filmowej ekipie chwili wytchnienia. Najważniejszym było trzymać się wyznaczonego planu i nie przekroczyć budżetu, co było możliwe dzięki wyjątkowo dokładnemu storyboardowi autorstwa Jonathana Deleruego (Hitman, Frontiers). ?Mieliśmy do zrobienia tyle scen akcji, że nie mogliśmy sobie pozwolić na marnowanie czasu na planie, dlatego tak ważne było, żeby wszyscy wiedzieli, co będziemy robić i w jakiej kolejności. Ostatecznie każde z ujęć narysowanych w storyboardzie znalzło się w filmie." (Olivier Megaton) Nie mniej ważna była również inna postać: koordynator scen kaskaderskich Rémi Julienne, który pracował wcześniej przy sześciu częściach Bonda, większości produkcji Belmonda i ostatnio przy Kodzie Leonarda Da Vinci. Jak mówi reżyser ?Chcieliśmy być jak najbardziej nowatorscy i nie powtarzać niczego, co Rémi robił podczas wcześniejszych filmów. Wszystkie pościgi kręciliśmy w rzeczywistej prędkości, bez modeli, tak by uchwycić realną prędkość i oddać wnętrze samochodu wpadającego w poślizg.? W przeciwieństwie do innych współczesnych produkcji, animacji 3D użwano najrzadziej, jak tylko się dało, a większość kaskaderów grała na planie. ?Wtedy właśnie potrzebne są nowe pomysły. Jak wskoczyć samochodem na pociąg bez rozbijania go? Jak prześlizgnąć się obok ciężarówki? Każdy dzień przynosił nowe wyzwania, a większość z nich wymyślaliśmy na planie. To sprawiało nam wszystkim wielką radość i satysfakcję." (Olivier Megaton) ODESSA: NOWE TWARZE Tak jak w przypadku dwóch pierwszych części Transportera, tak i w tej Frank (Jason Statham) łączy swoje siły z Tarconim (François Berléand). Jedyny francuski aktor w filmie nie krył przyjemności bycia razem ze swym brytyjskim towarzyszem - "Za każdym razem wpadamy sobie w ramiona" - ani stresu związanego ze swoją dwujęzyczną rolą. ?Pierwsze dni były dla mnie bardzo ciężkie, ponieważ mój angielski jest bardzo słaby, inaczej gra się po angielsku czy francusku. Nie akcetnujesz tych samych wyrazów. Dlatego musiałem sporo pracować ze swoim trenerem, rzadko się zdarza, bym się tak denerwował na planie." Obok niego na planie Transportera znalazły się dwie inne nowe postacie ? czarny charakter, w którego wcielił się Robert Knepper, znany fanom serialu Prison Break jako T-Bag oraz z roli w filmie Hitman. ?To co w nim najbardziej niezwykłe,? mówi Olivier Megaton, ? to, poza jego oczywistą charyzmą, wyjątkowy sposób mówienia i poruszania się. To wielki zaszczyt pracować z aktorem takiego kalibru, każdy najmniejszy szczegół zaczyna się wówczas liczyć. On stworzył niemal każdą cechę swojej postaci, zrobił z niej kogoś totalnie wytrącającego z równowagi. Pokazałem mu film Telefon, aby uściślić to, czego od niego oczekiwałem, chodziło mi zwłaszcza o głos Kiefera Sutherlanda, kiedy ten rozmawia z Colinem Farrellem. Jason był w arcytrudnej sytuacji, mając naprzeciw siebie tak wspaniałego aktora. Pamiętam pierwszy dzień zdjęciowy, kiedy obaj po raz pierwszy stanęli twarzą w twarz. Jason natychmiast pojął, jak wysoko Knepper ustawił poprzeczkę, ale potrafił mu się zrewanżować." Faktycznie, przygotowując się do nowej roli ? zarówno psychicznie, jaki i fizycznie ? Robert Knepper nie pozostawia niczego przypadkowi. ?Najbardziej fascynuje mnie złożoność granej przeze mnie postaci. Parę lat temu, jeszcze w szkole, mój wspaniały nauczyciel Bill Esper zwykł mawiać: ?Nie grasz lekarza jak lekarz, nie zagrasz złego człowieka jak zły człowiek, grasz złego człowieka jako dobry człowiek. Twój umysł i serce muszą wiedzieć, że to co robisz jest dobre. Jeśli robisz coś, o czym myślisz, że jest złe, nie będziesz w stanie żyć długo z samym sobą. Czasem ludzie usprawiedliwiają w myślach swoje czyny.? Nie potrafię sobie wyobrazić takiego faceta jak Johnson, który nie byłby w stanie żyć z samym sobą. Myślę że jest wielkim patriotą, który w głębi duszy wierzy, że to, co robi, tą brudną rządową robotę, służy jego krajowi i światu. Wyobrażam sobie, że wychowywał się na typowych, nudnych amerykańskich przedmieściach i żył w poczuciu, że ma w sobie coś, co nie przetrwa długo w takim małym miasteczku. Mógłby być po Harvardzie czy Yale, wykształcony i mądry. W czasie zdjęć widziałem przed sobą twarz amerykańskiego dyplomaty wysłanego do Iraku, wysiadającego z samolotu biznesmena, podobnego do filmowego Johnsona - w dobrze skrojonym garniturze, ładnym krawacie, służący prezydenta. Taki właśnie jest Johnson. Elegancki. Wolałby raczej usiąść do dyskusji na temat jakiejś osiemnastowiecznej książki niż wyciągnąć spluwę i zabijać." Natalya Rudakova ? Sasha, wnosi do tego męskiego świata nieco kobiecości. Jest to jej filmowy debiut, który zawdzięcza samemu Bessonowi, który zauważył ją na jednej z nowojorskich ulic. ?Spotkałam Luca Bessona na ulicy, zaproponował mi próbne lekcje aktorstwa, na których dobrze mi poszło. Potem było przesłuchanie. I tak po raz pierwszy znalazłam się przed kamerą. Cała się trzęsłam.? Tej świeżości potrzebował Olivier Megaton, by uchwycić spontaniczność granej przez Sashę Valentiny, którą on sam opisuje jako ?całkowite przeciwieństwo kontorlującego każdy swój ruch Franka. Ona zaś żyje chwilą. Praca z debiutantem to jak prowadzenie dziecka, u którego najważniejsza jest świeżość.? ?Valentina kocha życie,? dodaje Sasha. ?Jest szalona jak wiele współczesnych młodych dziewczyn. Jako jedyna kobieta w tym fimie wnosi sporo spontaniczności i w odpowiedni sposób przyprawia ten film. To prawdziwy wulkan. Bez niej byłoby nudno, nieprawdaż??
WYWIAD Z REŻYSEREM OLIVIEREM MEGATONEM
Czym dla ciebie są filmy z serii Transporter? Uplasowałbym je gdzieś pomiędzy Jamesem Bondem a Szklaną Pułapką, choć struktura narracyjna zbliża je bardziej do produkcji Johna McTienana, z wyraźnym głównym bohaterem, nieustannie wplątywanym w niebezpieczne sytuacje. Udało nam się udowodnić, że francuscy twórcy też potrafią robić takie filmy. Jakie były założenia jeśli chodzi o trzecią część tej serii? Pierwszy film przełamał standard lat 90. z główną postacią, która koniecznie musiała być śmieszna i sypać dowcipami jak z rękawa. W kolejnym zbliżyliśmy się do Człowieka w OgniuTony?ego Scotta, który wysoko podniósł poprzeczkę. Teraz wkroczyliśmy na terytorium Szklanej Pułapki z bohaterem, który staje się zakładnikiem kolejnych wydarzeń. Po raz pierwszy znajduje się w prawdziwym niebezpieczeństwie. Można powiedzieć, że nasz bohater dojrzał ? kto by wcześniej uwierzył, że Frank się zakocha ? ale również nasz czarny charakter zyskał nowy wymiar. Dzięki Robertowi Knepperowi osiągnęliśmy coś niezwykłego. Jak wyglądała praca z Jasonem Stathamem? Dużo przed filmem rozmawialiśmy o tym, co chciałbym osiągnąć. Jason jest bardzo intuicyjnym aktorem, wiele rzeczy można z nim odkryć w czasie samych zdjęć. W mojej opinii staje się nowym Brucem Willisem. Ma tę samą charyzmę. Cieszy się, kiedy nie musi zbyt dużo mówić - jego oczy wyrażają wszystkie emocje, z którymi musi się zmierzyć. Co było największym wyzwaniem? Wyzwanie to mało powiedziane, to była prawdziwa misja! Po przeczytaniu scenariusza uświadamiasz sobie, że masz do czynienia z niespotykanym wcześniej poziomem akcji. Trylogia Bourne?a wprowadziła filmy akcji w nową erę, dlatego musieliśmy pokazać, że potrafimy dorównać filmom hollywoodzkim. Bohaterowie?? Przypominają trochę postaci z komiksów: bawisz się stereotypem, próbując jednocześnie odnieść je do rzeczywistości. Postanowiliśmy na przykład nadać Frankowi bardziej realistyczny wygląd. Przykładam zawsze wielką wagę do ubioru aktorów, chciałem, żeby wyglądał bardzo elegancko. Na potrzeby filmu Jason zrzucił sporo kilogramów. Dzięki temu zyskał ostrzejrze rysy twarzy, opłaciło się również zainwestować w kilka garniturów Diora! Podobnie było z François Berléandem, prawdziwie komiksową postacią w tym filmie ? zachowaliśmy jego ekscentryczność ? podróżuje po Europie w starym Renault - ale daliśmy sobie spokój z bermudami i hawajską koszulą, chcieliśmy by wyglądał bardziej realistycznie. Wspaniale ogląda się te strzelaniny i wypadki samochodowe.... Jeśli chodzi o samochodowe pościgi to wymyśliliśmy sporo nowych rzeczy, wszystkie były kręcone przy rzeczywistej prędkości, z wielu kamer. Musieliśmy zachować równowagę pomiędzy nowoczesnością a tym, co tradycyjne. Nie mogliśmy całkowicie zmienić sposobu, w jakim odbywały się walki w dwóch pierwszych częściach, ale udało nam się nakręcić je w dosyć nowatorski sposób. Nie trzeba było więc mieszać przy metodach Coreya Yuena żeby osiągnąć połączenie nowoczesności z magią chińskiej choreografii. Zgodzisz się z tezą Guillermo del Toro, że filmy akcji, jak Hellboy, to pole do eksperymentów? Nie ma nic bardziej twórczego niż praca reżysera. Nie mogę mówić, że opanowałem rzemiosło po raptem trzech filmach i piętnastu krótkometrażówkach. Przy każdym filmie uczysz się czegoś nowego, zajmujesz się doborem ludzi, martwisz się pogodą, szukasz funduszy, ale i tak nie możesz wszystkiego kontrolować. Innymi słowy, jasne, ten film to wspaniałe pole do nauki, zwłaszcza w dziedzinie efektów specjalnych. Ale też nie musiałem się martwić innymi rzeczami, zwłaszcza scenariuszem, który pochłania mnóstwo czasu. Tak więc można się sporo nauczyć i czerpać z tego dużo satysfakcji. Nie ma dnia, żeby któryś z członków mojej ekipy nie zadzwonił do mnie i nie powiedział, że odkąd skończyły się zdjęcia strasznie się nudzi!
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.